czwartek, 26 listopada 2015




W domu, znowu w domu.
Lubię tu być, kiedy tylko mogę.
Gdy tu wracam zziębnięty i zmęczony,
Dobrze jest się ogrzać przy ogniu.
Z oddali, poprzez pole
Słychać bicie dzwonu.
Wzywa wiernych do klęknięcia,
By w spokoju wysłuchali oznajmione zaklęcia... 

Pink Floyd - "Time"



     Łasic i Skucha  spoczywali właśnie na siedziskach z drewna modrzewiowego, z odnóżami wysokimi, tak by facjatami, tułowiami i rękoma na baru blacie się wyłożyć, w Studni Barabasza, w rodzinnej Jelonce. Każdy z nich kończył właśnie swe piwko czternaste, a dobijająca już piąta godzina konwersacji wcale nie zbliżyła ich do pojęcia sensu tchnienia, absolutu, doczesnej wędrówki, istności, kolei losu, wegetacji, egzystencji, współistnienia, ścieżki życia, ani o milimetr nawet.
     Za cztery minuty i czterdzieści dwie sekundy dobije
          godzina
                    dwunasta
                              zero zero

                                        czasu zimowego,
                                                  dwudziestego trzeciego listopada
                                                            dwa tysiące piętnastego,
                                                                      atmosferyczne warunki
                                                                               już mniej sprzyjające,

                                                                                          upałów
                                                                                                    brak,
                                                                                                              odpuściły,
                                                                                                                        jak na razie,

                                                                                                                                mroźna         
                                                                                                                                          polska jesień

                                                                                                                                                    w pełni.

 W wieczornej audycji internetowego radia od dłuższego czasu ich lekko podbrudzonym małżowinom przygrywali Floydzi swą "Ciemną Stroną Księżyca".
     - Posłuchaj... czekaj, zaraz znajdę... o... jest! - rzucił niespodziewanie radośnie Łasic, odnajdując poszukiwaną informację w sieci na swej tubce dotykowej, którą tak mocno chciał podzielić się z kompanem. - "Prezydent napisał list do uczestników VIII Międzynarodowego Kongresu, odbywającego się w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej (WSKSiM) w Toruniu. Uczelni założonej przez ojca Tadeusza Rydzyka. Prezydent zaczął tak: 'Magnificencjo, Ojcze Rektorze Założycielu, Magnificencji Ojcze Rektorze, Eminencjo, Najprzewielebniejszy Księże Kardynale, Ekscelencje Księża Biskupi, Czcigodni Kapłani i Osoby Życia Konsekrowanego, Szanowni Wykładowcy, Drodzy Studenci, Panie i Panowie...'.
     - Święty Jezu na bananie, do kurwy nędzy jebanej! - wypluł głośno Skucha, wraz ze sporym chlustem browaru, który miast poprzez przełyk dostać się do żołądka, wywinął się na baru blat wraz z wypowiadanym oburzeniem, po czym przez spod byka łypiącą już na wsio barmankę chyżo w papierowy ręcznik wsiąknięty ostał. 
    - Co?
    - Jak to, kurwa, "Co"?! Po prostu... Po prostu... Panie prezydencie... Ty, kurwa, chrześcijanoislamoliberbolszewickożydomasoński kolaborancie pierdolony! Jak ci nie wstyd, marioneto pojebana? Jak ci, do chuja pana, nie wstyd, ścierwo zarzygane?!
    - Ciszej, kurwa!
    - Co, ciszej, kurwa?! Bo co?! Bo wyrażam swoje zdanie?! 
    - Wyrażaj swoje zdanie, ale ciszej, wiesz, że może tu teraz przesiadywać tajna psiarnia, a oficjalnie obrażać głowy państwa nie wolno, a na jakiekolwiek mandaty też nas, kurwa, nie stać! Poza tym, nawet nie wiesz, co było dalej w tym liście...
     - Ten żałosny wstęp mi wystarczy, do kurwy! Jebana marioneta! Pan prezydent, do chuja! KURWA! Poza tym, myślisz, że ktokolwiek w tym barze po usłyszeniu tego populizmu i lizochujstwa do tej zjebanej monarchii kościelnej w naszym kraju, którą można bez przesadyzmu żadnego nazwać największą mafią w Polsce... zaraz obok polityki i biznesu medycznego... i innych skurwysyństw... myślisz, kurwa, że ci wszyscy ludzie, policja też, nie zareagowaliby jak, kurwa, ja?! Jezus, wydaje mi się, że każdy, kto zaznajomił się z tym ścierwem zareagował tak samo... Ty z resztą pewnie też i się nie wykręcaj, Łasic...
     - Masz w sumie rację, ziom, ale chodzi o to, że...
     - Że co? Że czego nam znowu zabronili na obradach swoich ci matkojebcy? Zakazanym jest teraz podważać autorytet władzy? CHUJ IM W OCZY! Kurwa mać... Zawsze ruchani... Najpierw kapitalizm państwowy, skurwysyński PRL, w którym produkowaliśmy produkty przekazywane Ruskim, które potem Ruskie nam sprzedawały i koło Macieja się toczyło i toczyło... a teraz wciąż się ciągnie tej zjebany demokratyczny eksperyment kapitalizmu prywatnego... korpokapitalizmu w zasadzie... i się ciągnie, i ciągnie, i ciągnie, i ciągnie, do chuja, się ciągnie... Wiesz co jeszcze tak sowicie ciągnie, ziomek?
     - Nie mam zielonego pojęcia... Co jeszcze tak sowicie ciągnie?
     - Jak wiesz, przebranżowiłem się ostatnio i obecnie sprzedaję buty w sklepiszczu w jednej z galerii naszych, pasujących do tej mieściny jak do nosa pięść jebana, ale chuj... w każdym razie, jak każde duże przedsięwzięcia handlowe, swe przedsięwzięcia zarobkowe dokonują tam dnia każdego żule, które czatują przed galerią i w galerii od rana do nocy, by te parę groszy zarobić bądź... wyżulić... 
     - Z tego co wiem, jest też w Jeleniej grupa żuli, którzy każdego dnia wraz ze wschodem słońca idą do Urzędu Pracy, wybierają te kilkanaście bilecików z numerkami z tego zjebanego automatu i potem sprzedają, o ironio, przed Urzędem Pracy te numerki, by zarobić na ten chleb...
     - Tak... I w sumie nie wiem jak się do tego ustosunkować, bo są bezdomni po prostu nie w stanie do pracy niepracujący, bezdomni nie w stanie do pracy pracujący, bezdomni w stanie do pracy pracujący i bezdomni w stanie do pracy niepracujący... i trzeba tu przypomnieć, iż od jakiegoś czasu w Polsce adres zameldowania wymagany nie jest, co sprytnie zmniejsza w statystykach liczbę bezdomnych w naszym kraju, a problemu nie rozwiązuje w sposób żaden... Ogólnie, idą srogie zimy, a tych ludzi system ma w dupie, więc wydaje mi się, że wypadałoby coś poczynić w tym kierunku, ale...! Ale nie o tym mowa... Bo mowa o tym, co ciągnie tak sowicie jak nasz ustrój państwowy... Żulica u mnie w pracy!
     - Żulica u ciebie w pracy?

     - Żulica u mnie w pracy... Nazywamy ją Galerianą... Z jednej strony trochę to smutne, z drugiej jak masz ciężki dzień i chcesz sobie ulżyć, zakładasz dwie gumy na chuja, płacisz jej dwa złote, nawet zeta, idziecie do kibla, w krzoki albo gdzie ci pasuje poi prostu i profesjonalne fellatio z jej strony zrobione! Właściwie to nie zdziwiłbym się, gdyby ci obciągnęła na środku galerii w godzinach szczytu...
     - Ziom, kurwa... przecież to, kurwa, przerażające!
     - Tak, w istocie, jest to przerażające, jednak... to jej wybór, jej życie, jej praca... na czas obecny, na zasadzie... Nie mówię, że będzie ciągnąć za drobniaki przez cały swój żywot... Babka jest po trzydziestce, blondynka, trochę zaniedbana i przez swoich kumpli żuli też orana dnia każdego... parę razy widziałem jak szła z nimi w zaułki po dostaniu jebanego szluga, więc... więc przeorana musi być konkretnie... Jednakoż! Jednakoż widać, że jest dobrą i troskliwą osobą i mam po prostu nadzieję, że jakiś chłop ją kiedyś ogarnie... albo sama się ogarnie i... Wypijmy za jej zdrowie!
     Spod byka łypiąca już na wsio barmanka nalała im po kielonie orzechówki, panowie szkłem dźwięcznie się stuknęli, łyknęli, równie dźwięcznie o blat baru stuknęli (Skucha zbyt dźwięcznie - kieliszek roztrzaskał się w drobny mak, trafiając spod byka łypiącą już na wsio barmankę w oko prawie, tak że poczęła spod byka łypać łypiną przełypiej).
     - Powiedz mi, Skucha... dałeś sobie obciągnąć żulicy?
     - Nie dałem sobie obciągnąć, - zniżył brzmienie pijany już zacnie -  a dałem jej zarobić. To różnica...

     - No tak... jesteś pojebany, wiesz o tym? I obrzydliwy...
     - Nie pierdol, Łasic... w odpowiednim czasie, w odpowiedniej chwili, w odpowiednim stanie ducha... też dałbyś jej zarobić...
     - Tutaj nie zaprzeczę... - odrzekł również alkoholem sponiewierany już mąż młody.
     - Kurwa... w tym całym ścierwie... w tym systemie... w tym świcie... gdzie dobro ze złem walczy... i nie mówię tu o Bogu i Szatanie, ale w sumie to jedno i to samo... więc... Jeśli ci zidiociali politycy, te Trwamy, nie Trwamy, chujstwa wszelakie... oni muszą wiedzieć... muszą wiedzieć, że jeśli rzeczywiście jakaś walka spoza tego świata doczesnego istnieje i od wieków wciąż się toczy, to Szatan już, kurwa, dawno, dawno temu, za górami, za lasami, kurwa... Szatan ją wygrał, zwyciężył, postawił na swoim - zaszczepił w nas pociąg do złota, zmowy jednych przeciw drugim, korzystania z broni... i żaden Kościół tego nie zmieni... Tylko my możemy to zmienić... Pogodzić się ze swoim Szatanem i czynić dobro... i tyle... Bo o co tu chodzi, kurwa? O co chodzi na tym świcie pojebanym? 
     - Żeby, kurwa, każdemu żyło się dobrze. Tak po prostu... by żyło się dobrze...
     - Dokładnie, kurwa, mój companero... I jeszcze, by przez te burzliwe lata swego życia, pełne pewności i niepewności, dojść w końcu do tego, by dożyć to życie bez zmartwień, bez bólu, bez niedokończonych spraw, ale po prostu w spokoju. W świętym, kurwa, spokoju...




(C.D.N.)

 

poniedziałek, 16 listopada 2015

"WSTĘPUJĄC W PRÓŻNIĘ"






Rakiet serca ropę palą w mig,
Prąc jak Ikar w blasków Słońca szyk
Wszechświat głuchnie od ich bruzd
Może człeka czasu finał już?
Gaja żarem życia wciąż się tli
Zewsząd do katorgi tylko drzwi
Strute chemią eter, woda, ląd
Czy to świata ostateczny sąd?


Rakiet serca ropę palą w mig,
Grzmiąc jak głowin Hydry ryk
Atmosferę wrzący metal tnie
Szczątki Ziemi strachu, wzgardy dnem
Z bataliami o absurdy wsze
Atomówka w tle Swaroga prze
Wskroś imperiów ciągłej próżni
Wolność dzięki skonów duszni


 Wolności bojówki posłane do Ra,
Zbiegają od łbów wypranych, gdzie się da
Gaję pozostawią w plugastwie i złu
Inny świat odnajdą, wolność będzie tu


Miną gwiazdy w próżni antycznej
Poprzez płaszczu Seta wytycznej
Miłość znajdą z glebą nieznaną,
Jutro przez wolność zamieszkaną
Glob ujmą Przedwieczni i ich słudzy
Przyszłością Matki groby i gruzy
Wolności bojówki miłują się
Pokój, szczęście, ład tu w każdy dzień




czwartek, 12 listopada 2015

NIEPODLEGŁOŚĆ




JÓZEF PIŁSUDSKI 
Polska... Naród wspaniały,
tylko ludzie kurwy.


ALEKSANDER SKRZYŃSKI
 Panie Marszałku...! Wracając do polityki,
to jaki program tej partii?


PIŁSUDSKI
Najprostszy z możliwych.
Bić kurwy i złodziei, mości hrabio.

SKRZYŃSKI
Jezus Maria... A co Marszałek sądzi
o Konstytucji Marcowej?


PIŁSUDSKI
Ja tego, mości hrabio,
nie nazywam Konstytucją,
ja to nazywam konstytutą.
I wymyśliłem to słowo, bo ono najbliższe jest
do prostituty. Pierdel, serdel, burdel.
 

SKRZYŃSKI
Panie Marszałku, mój Boże!
  
PIŁSUDSKI
Twój Boże, mości hrabio?
Musisz zaakceptować ewentualność,
że Bóg nie lubi cię, nigdy cię nie chciał
i prawdopodobnie cię nienawidzi.
Wiesz, zamiast liczenia
na dotknięcie chuja Boga,
praktykuję coś innego -
głową muru nie przebijesz,
ale jeśli zawiodły inne metody,
należy spróbować i tej. 
  
 SKRZYŃSKI
Marszałku Piłsudski!
To karygodne, impertynenckie
i odrażające, co Marszałek plecie!
Świętokradztwo, świętokradztwo!
Nie rozumiem, nie godzę się,
toć to wolność w sumie już, wolność,
Marszałku,
a pan...!

PIŁSUDSKI
Skrzyński, jesteśmy, kurwa,
niewolnikami w białych koszulach.
Reklamy zmuszają nas do pogoni
za samochodami i ciuchami.
Wykonujemy prace, których nienawidzimy,
aby kupić niepotrzebne nam gówno.
Jesteśmy średnimi dziećmi historii.
Nie mamy celu ani miejsca.
Nie mamy wielkiej wojny, wielkiej depresji.
Naszą wielką wojną jest wojna duchowa.
Naszą wielką depresją jest życie.

Jednakoż... Jednakoż, mości hrabio,
być zwyciężonym i nie ulec to zwycięstwo,
zwyciężyć i spocząć na laurach to klęska.
Dlatego jeszcze się trzymamy na tem łez padole -
utraciwszy wszystko, można robić wszystko.

SKRZYŃSKI 
To było akurat prześlicznie powiedziane,
panie Marszałku...  potrafi Marszałek
nazywać rzeczy po imieniu
i serce poruszyć, poważnie prawię.

 PIŁSUDSKI
Cieszę się. A teraz pytanie
z dziedziny savoir-vivre’u –
kiedy cię mijam,
mam się odwrócić
dupą czy jajami?



wtorek, 10 listopada 2015

"WZIĄĆ DUSZĘ TWĄ"






Dom
Ogniska trzeba nam, z domem
Familie stwarzać mam
Domostwa tobie dam
Z domem, z domem

Dzień
Z kontrolą pójdziesz w bruk, za dnia
Z kontrolą, jak jej wróg
Z kontrolą, niczym bóg
Za dnia, za dnia, za dnia

Powstaję ze słońcem
W bębenków życia rytm
Powstaję, by znów czuć
Do przodu parcia dryg
Powstaję z wróbelkiem
Odkładam mary w mig
Powstaję, powstaję, powstaję

Noc
Duszę twą weźmie noc, nocą
Duszę twą zbierze moc
Duszę twą dotknie coś
Nocą, nocą

Czas
Miłości szukasz tu, na czas
Radości będzie w bród
Szczerości przeciw złu
Na czas, na czas, na czas

Powstaję ze słońcem
W bębenków życia rytm
Powstaję, by znów czuć
Do przodu parcia dryg
Powstaję z wróbelkiem
Odkładam mary w mig
Powstaję, powstaję, powstaję

Dzień
Dom
Czas
Noc

Za dnia, z domem,
Na czas, nocą
Z domem, na czas,
Nocą, za dnia
Na czas, nocą,
Za dnia, z domem
Nocą, za dnia,
Z domem, na czas

Z nocą, z mocą, z czymś tam,
Z brukiem, z wrogiem, z bogiem,
Ponownie, raz jeszcze, znowu znów,
Ze słońcem, z rytmem, z drygiem,
Do przodu, z wróbelkiem, w mig


Na podstawie
"Lose Your Soul"
Dead Man's Bones



wtorek, 3 listopada 2015

AKAPITÓW PIĄTKA






Ogłuszył mnie czerwony błysk, pułapki mnoży czas
Płynące drogi toczą się w myślach szukając map
"Ta przepaść i tak czeka gdzieś" - rzekłem wznosząc dumnie brwi
Byłem wtedy dużo starszy, lecz młodszy jestem dziś

"Całą nienawiść odrzuć precz" - krzyczałem poprzez mgłę
"Kłamstwo, że życie nie ma barw" - z mej głowy płynął śpiew
Dawnych historii śniłem blask, rycerskiej szpady błysk
Byłem wtedy dużo starszy, lecz młodszy jestem dziś
Bob Dylan - "My Back Pages"





          Siedzieli wtedy w Walecznym Sromie i sobie od paru ładnych godzin przy piwkach
i blantach dywagowali, gardłowali, bajdurzyli, ozorami mięli, ślinami pytlowali,
monologowali, słomę młócili, dziobami kłapali, rajcowali, wodę lali, roztrząsali, androny pletli, truli, frazesami żonglując a propos ogólnego stanu rzeczy, w zasadzie to a propos tego, dlaczego, do kurwy nędzy, w tym pojebanym świecie systemem monetarnym sterowanym, ni ma na nic piniędzy,
na nic ni ma piniędzy, ni ma piniędzy, nic piniędzy, piniędzy ni ma, prócz piniędzy
na konfrontacje zbrojne, mordobicia, ucisk, okupacje, pojedynki, nawałnice, rakietnice, huragany, batalie, atomówki, jatki, kampanie, blitzkrieg, rozruchy, oblężenia, zwady, pożogę, waśnie, scysję, tarcie, zatarg, matkojebecze wojny w słowach dwóch. Bucefał, Miętki, Skucha
i Łasic, czwórka companeros z Jeleniej Góry. Za dwie minuty i dwadzieścia trzy sekundy
dobije
          godzina
                    dwunasta
                              zero zero

                                        czasu zimowego,
                                                  trzeciego listopada
                                                            dwa tysiące piętnastego,
                                                                      atmosferyczne warunki
                                                                                sprzyjające,

                                                                                          upałów
                                                                                                    brak,
                                                                                                              odpuściły,
                                                                                                                        jak na razie,

                                                                                                                                 złota polska jesień
                                                                                                                                            w pełni.
     - Stary, każdy ma kosiarkę. Każdy ma, kurwa, kosiarkę i tak naprawdę, jeśli brać wszystko tylko i wyłącznie statystycznie, więcej ludzi ginie na świecie posiadających kosiarki, a nie pierdoloną broń. - rzucił wzburzony Miętki do Skuchy.
     - Ziomek, ja nie mówię, że giniesz od samego posiadania broni, ale, kurwa... sama idea broni, samo to, że jest coś takiego... noż kurwa... To, że każdy miałby gnata jest po prostu pojebane, bo pojebanych sytuacji w życiu jest za dużo i bo pojebanych ludzi w życiu jest
za dużo... w sumie to, kurwa, każdy w tym życiu jest po prostu pojebany i nie wiesz, kurwa,
nie wiesz, jak się zachowasz w kryzysowej sytuacji posiadając broń! Nie wiesz czy obronisz słabszego, czy rozjebiesz niewinnego, czy, kurwa, od tego wszystkiego nie pierdolniesz sobie w łeb w środku miasta! - krzyknął aż Skucha.
     - A jeśliby tak zlikwidować broń? - Bucefał zniżył głos. 
     - Jak to... zlikwidować? - chórem rzucili za jednym zachodem.
     - Tak po prostu... wykurwić ją w pizdu... - były to pierwsze słowa Bucefała od godziny, Łasic nie odzywał się w ogóle, parę dni wcześniej zeżarł o jedną kreskę za dużo i wciąż na bani podtrzymuje mu się depresyjna psychoza na zwale. Z resztą, od czasu, gdy na metamfetaminowym przeżarciu, trwającym osiemnaście dni bez snu, zakrapianym alkoholem, napojami izotonicznymi i jogurtami firmy Zott o smaku owoców leśnych, zamordowali dwójkę strażników miejskich, Łasic mniej się odzywał, Łasic mniej szalał, Łasic mniej był.
     - Słuchajcie, Miętki, Skucha i ty też Łasic, halo, ziomeczku, jesteś, to słuchaj... jaka jest w ogóle definicja broni? Bo teraz rozmawiamy przede wszystkim o broni współczesnej, tak?
     -
Zbiór rzeczy materialnych, stanowiących przedmioty do walki zbrojnej zaczepnej lub obronnej, polowania na zwierzynę, a także rywalizacji sportowej.
     - "Broń" to też termin oznaczający rodzaj wojsk, np. broń pancerna, ale ogólnie to łatwiej definiowalne jest pojęcie "systemu broni", który tworzy kombinacja broni oraz wyposażenia używanego do dostarczenia jej destrukcyjnej siły do celu. Bo tak, system broni składa się z:
  1. rzeczy, które wykrywają, lokalizują lub identyfikują cel;
  2. rzeczy, które nakierowują lub nacelowują obiekt dostarczany do celu;
  3. rzeczy, które dostarczają lub zapoczątkowują dostarczanie obiektu do jego celu;
    i, kurwa...
     - 4. rzeczy, które niszczą cel przy kontakcie z nim lub gdy znajdują się w jego pobliżu.
- pomógł Miętki Skusze. 
     - Bardzo ładnie, panowie, ale w takim razie, kto wynalazł broń?
     - Chińczycy. A potem, jak powiadają, ale chuj wie czy to prawda, ponoć  to Marco Polo
w XIII wieku do Wiednia z wyprawy do Chin przywiózł "sekret alchemików"... 
     - No tak, ale broń towarzyszyła człowiekowi od zawsze... Przed prochem były miecze, topory, młoty i szpady, a wcześniej pierdolone dzidy...       
     - Fakt, i wydaje mi się, że tej kwestii rozwiązać już nie będziemy w stanie... Jedyną nadzieją jest wehikuł czasu... Wtedy wiedzielibyśmy dokładnie jak to z tą "bronią" jebaną się zaczęło
i może jakoś to powstrzymali.
     - Tak, kurwa, i wrócilibyśmy do przyszłości, gdzie system całego świata opiera się
na Technologii Waty Cukrowej, Bucefał... 
    - Przecież oglądałeś "Powrót do przyszłości" i wiesz, że jakakolwiek zmiana w przeszłości ma diametralne, często i tragiczne, skutki w przyszłości, naszej teraźniejszości... Mógłbyś się nawet nie urodzić...
    - No wiem, wiem... tak pierdolę, bo pierdolę... Wy też pierdolicie, już od kilku godzin,
a od pierdolenia świata nie zmienimy.
    - I za to mogę wypić! - Łasic uprzejmie rzekł, w końcu, wstając z fotela przy stoliku swym
i companeros - Stawiam kolejeczkę, panowie, zaraz wracam - Ruszył w kierunku baru, zastanawiając się nad dziećmi, żonami, matkami, ojcami, braćmi, siostrami, rodziną, kurwa jebana mać, zamordowanych przez niego i Bucefała strażników miejskich, rodziną,
którą widział zbyt wiele razy w Internecie, telewizji i prasie. - Cztery szoty, poproszę, Marcinku - bąknął barmanowi, spoglądając na nocny żywot za największym w lokalu iluminatorem
przy drzwiach wejściowych, horyzont zaszedł mgłą.
     - Proszę ciebie bardzo, dwie dyszki...
     - Dziękóweczka wielka, reszty nie trzeba - powiedział, wręczając banknot dwudziestozłotowy.
     - Spierdalaj, ćpunie zajebany - skontrargumentował Marcin.
      Nie było czasu. Nie było.
"Nie ma, nie ma, nie ma czasu. Muszę, muszę, muszę, muszę, muszę , muszę, muszę, muszę, muszę, M-U-S-Z-Ę-!", pomyślał Bucefał pięćdziesiąt cztery lata później, trzeciego listopada dwa tysiące sześćdziesiątego dziewiątego, siedząc odrętwiały na fotelu przed telewizorem
w mieszkaniu swym i swej dwa lata temu zmarłej żony, gdy już oficjalnie oficjalnie Oficjalnie
było wiadomo, iż to prawda. Iż kłamstwem, wymysłem, banialukiem, na wodę picem, fotomontażem, na resorach bujdą, zwykłym pierdoleniem, z prawdą się mijaniem, przekręcaniem, wkręcaniem, wykręcaniem numeru stulecia, żartem, pogardą, akcją społeczną, tudzież charytatywną, schizą, przesłyszeniem, iluzją, przeinaczeniem faktów, tych faktycznych
i niefaktycznych, Maryja niech Jezusa wytarmosi za nieposłuszeństwo, do kroćset, dogryzaniem, wygryzaniem, przegryzaniem konwenansów światowej informacji publicznej, dezinformacji, na zasadzie, wywyższaniem, poniżaniem, zawyżaniem umiejętności samodzielnego myślenia i krytycznego spojrzenia na systemową manipulację dnia codziennego, w nadziei na zrozumienie dowcipu życia, gdy to w tym jebanym pudle, a.k.a. ścierwie skurwysyńskim, dowiadujesz się, że z powodu zalegalizowania publicznego kamieniowania innowierców na polszczyźnie, wszystko dzięki skrajnie prawicowo-centralnie-lewicowej partii rządzącej, atomówki z Bliskiego Wschodu właśnie w tym momencie, teraz
akurat, dziś, w tej chwili, w bieżącej chwili, aktualnie, na oczach świata, na naszych oczach,
w sensie,
          już
                    że ówcześnie,
                              już

                                        zostały
                                                  już
                                                            odpalone,
                                                                      już
                                                                               do nas
                                                                                         już
                                                                                                   lecą,
                                                                                                             już,
                                                                                                             już,
                                                                                                   już,
                                                                                         możemy
                                                                               już
                                                                     zobaczyć
                                                           już
                                                 w tempie
                                       już
                             zwolnionym,
                   już
         jak wylatywały.





C.D.N.
 



poniedziałek, 2 listopada 2015

PRAWO I SPRAWIEDLIWOŚĆ





      "Podczas marszu Tarantino, który trzymał w ręku transparent ze zdjęciem zabitego Justina Smitha, powiedział: 


'Jestem istotą ludzką obdarzoną sumieniem.
I jeśli wierzę, że dochodzi do mordu,
to muszę przeciwko temu zaprotestować.
Jestem tutaj, by wyraźnie powiedzieć,
że staję po stronie zamordowanych.' 


      I to właśnie te słowa tak bardzo oburzyły policjantów.




      Przedstawiciel chicagowskich mend stwierdził, że Tarantino ma obowiązek zachowywania się odpowiedzialnie. 


'To nie jest jeden z jego filmów,
a prawdziwe życie.'




      Psiarnia w Houston uznała słowa reżysera wypowiedziane podczas marszu za chore i oskarżyła go o to, że niszczy i tak już nadwątlone zaufanie do stróżów prawa. 




      Gliny z Filadelfii wprost mówią o tym, że Tarantino gloryfikuje przemoc, uczy szacunku wobec przestępców i wpaja nienawiść wobec osób stojących po stronie prawa.




      Bojkot świń nie ograniczy się tylko do rezygnacji z oglądania jego filmów. Organizacja National Association of Police Organizations, która zrzesza ponad 240 tysięcy psów, nawołuje, by jej członkowie nie pracowali dla Tarantina jako konsultanci, statyści czy ochroniarze.




      Przypomnijmy, że tydzień temu Quentin Tarantino wziął udział w jednym z licznych marszy organizowanych w ostatnich miesiącach przeciwko brutalności policji. Ich organizatorzy chcą wyrazić swój sprzeciw przeciwko działaniom policjantów m.in. w Tulsie, gdzie w sierpniu zabity został niewinny i nieuzbrojony Afroamerykanin Justin Smith.




      Amerykański reżyser jest już na czarnej liście pięciu największych związków policyjnych kraju
(Nowy Jork, Los Angeles, Chicago, Houston i Filadelfia)."




Ameryka!
W CHUJ TAK!
Przybywa, by zbawić
Matkojebczy dzień!
Ameryka!
W CHUJ TAK!
Wolność
To jedyne wyjście!



 
Terrorysto, bój się, bój,
Odpowiesz za wsio, pójdziesz w bój
Z Ameryką!
W CHUJ TAK!
Więc liż już odbyt
I ssij jądra
Ameryki!
W CHUJ TAK!
Co poczynisz, gdy
Przybędziemy po cię?
Oto sen, co śni się, śni,
Oto jest nadzieja jutra!
W CHUJ TAK!


Trey Parker - "America, Fuck Yeah!"




Źródło: filmweb.pl
Pan Harmonijka
02.11.2015