czwartek, 26 listopada 2015




W domu, znowu w domu.
Lubię tu być, kiedy tylko mogę.
Gdy tu wracam zziębnięty i zmęczony,
Dobrze jest się ogrzać przy ogniu.
Z oddali, poprzez pole
Słychać bicie dzwonu.
Wzywa wiernych do klęknięcia,
By w spokoju wysłuchali oznajmione zaklęcia... 

Pink Floyd - "Time"



     Łasic i Skucha  spoczywali właśnie na siedziskach z drewna modrzewiowego, z odnóżami wysokimi, tak by facjatami, tułowiami i rękoma na baru blacie się wyłożyć, w Studni Barabasza, w rodzinnej Jelonce. Każdy z nich kończył właśnie swe piwko czternaste, a dobijająca już piąta godzina konwersacji wcale nie zbliżyła ich do pojęcia sensu tchnienia, absolutu, doczesnej wędrówki, istności, kolei losu, wegetacji, egzystencji, współistnienia, ścieżki życia, ani o milimetr nawet.
     Za cztery minuty i czterdzieści dwie sekundy dobije
          godzina
                    dwunasta
                              zero zero

                                        czasu zimowego,
                                                  dwudziestego trzeciego listopada
                                                            dwa tysiące piętnastego,
                                                                      atmosferyczne warunki
                                                                               już mniej sprzyjające,

                                                                                          upałów
                                                                                                    brak,
                                                                                                              odpuściły,
                                                                                                                        jak na razie,

                                                                                                                                mroźna         
                                                                                                                                          polska jesień

                                                                                                                                                    w pełni.

 W wieczornej audycji internetowego radia od dłuższego czasu ich lekko podbrudzonym małżowinom przygrywali Floydzi swą "Ciemną Stroną Księżyca".
     - Posłuchaj... czekaj, zaraz znajdę... o... jest! - rzucił niespodziewanie radośnie Łasic, odnajdując poszukiwaną informację w sieci na swej tubce dotykowej, którą tak mocno chciał podzielić się z kompanem. - "Prezydent napisał list do uczestników VIII Międzynarodowego Kongresu, odbywającego się w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej (WSKSiM) w Toruniu. Uczelni założonej przez ojca Tadeusza Rydzyka. Prezydent zaczął tak: 'Magnificencjo, Ojcze Rektorze Założycielu, Magnificencji Ojcze Rektorze, Eminencjo, Najprzewielebniejszy Księże Kardynale, Ekscelencje Księża Biskupi, Czcigodni Kapłani i Osoby Życia Konsekrowanego, Szanowni Wykładowcy, Drodzy Studenci, Panie i Panowie...'.
     - Święty Jezu na bananie, do kurwy nędzy jebanej! - wypluł głośno Skucha, wraz ze sporym chlustem browaru, który miast poprzez przełyk dostać się do żołądka, wywinął się na baru blat wraz z wypowiadanym oburzeniem, po czym przez spod byka łypiącą już na wsio barmankę chyżo w papierowy ręcznik wsiąknięty ostał. 
    - Co?
    - Jak to, kurwa, "Co"?! Po prostu... Po prostu... Panie prezydencie... Ty, kurwa, chrześcijanoislamoliberbolszewickożydomasoński kolaborancie pierdolony! Jak ci nie wstyd, marioneto pojebana? Jak ci, do chuja pana, nie wstyd, ścierwo zarzygane?!
    - Ciszej, kurwa!
    - Co, ciszej, kurwa?! Bo co?! Bo wyrażam swoje zdanie?! 
    - Wyrażaj swoje zdanie, ale ciszej, wiesz, że może tu teraz przesiadywać tajna psiarnia, a oficjalnie obrażać głowy państwa nie wolno, a na jakiekolwiek mandaty też nas, kurwa, nie stać! Poza tym, nawet nie wiesz, co było dalej w tym liście...
     - Ten żałosny wstęp mi wystarczy, do kurwy! Jebana marioneta! Pan prezydent, do chuja! KURWA! Poza tym, myślisz, że ktokolwiek w tym barze po usłyszeniu tego populizmu i lizochujstwa do tej zjebanej monarchii kościelnej w naszym kraju, którą można bez przesadyzmu żadnego nazwać największą mafią w Polsce... zaraz obok polityki i biznesu medycznego... i innych skurwysyństw... myślisz, kurwa, że ci wszyscy ludzie, policja też, nie zareagowaliby jak, kurwa, ja?! Jezus, wydaje mi się, że każdy, kto zaznajomił się z tym ścierwem zareagował tak samo... Ty z resztą pewnie też i się nie wykręcaj, Łasic...
     - Masz w sumie rację, ziom, ale chodzi o to, że...
     - Że co? Że czego nam znowu zabronili na obradach swoich ci matkojebcy? Zakazanym jest teraz podważać autorytet władzy? CHUJ IM W OCZY! Kurwa mać... Zawsze ruchani... Najpierw kapitalizm państwowy, skurwysyński PRL, w którym produkowaliśmy produkty przekazywane Ruskim, które potem Ruskie nam sprzedawały i koło Macieja się toczyło i toczyło... a teraz wciąż się ciągnie tej zjebany demokratyczny eksperyment kapitalizmu prywatnego... korpokapitalizmu w zasadzie... i się ciągnie, i ciągnie, i ciągnie, i ciągnie, do chuja, się ciągnie... Wiesz co jeszcze tak sowicie ciągnie, ziomek?
     - Nie mam zielonego pojęcia... Co jeszcze tak sowicie ciągnie?
     - Jak wiesz, przebranżowiłem się ostatnio i obecnie sprzedaję buty w sklepiszczu w jednej z galerii naszych, pasujących do tej mieściny jak do nosa pięść jebana, ale chuj... w każdym razie, jak każde duże przedsięwzięcia handlowe, swe przedsięwzięcia zarobkowe dokonują tam dnia każdego żule, które czatują przed galerią i w galerii od rana do nocy, by te parę groszy zarobić bądź... wyżulić... 
     - Z tego co wiem, jest też w Jeleniej grupa żuli, którzy każdego dnia wraz ze wschodem słońca idą do Urzędu Pracy, wybierają te kilkanaście bilecików z numerkami z tego zjebanego automatu i potem sprzedają, o ironio, przed Urzędem Pracy te numerki, by zarobić na ten chleb...
     - Tak... I w sumie nie wiem jak się do tego ustosunkować, bo są bezdomni po prostu nie w stanie do pracy niepracujący, bezdomni nie w stanie do pracy pracujący, bezdomni w stanie do pracy pracujący i bezdomni w stanie do pracy niepracujący... i trzeba tu przypomnieć, iż od jakiegoś czasu w Polsce adres zameldowania wymagany nie jest, co sprytnie zmniejsza w statystykach liczbę bezdomnych w naszym kraju, a problemu nie rozwiązuje w sposób żaden... Ogólnie, idą srogie zimy, a tych ludzi system ma w dupie, więc wydaje mi się, że wypadałoby coś poczynić w tym kierunku, ale...! Ale nie o tym mowa... Bo mowa o tym, co ciągnie tak sowicie jak nasz ustrój państwowy... Żulica u mnie w pracy!
     - Żulica u ciebie w pracy?

     - Żulica u mnie w pracy... Nazywamy ją Galerianą... Z jednej strony trochę to smutne, z drugiej jak masz ciężki dzień i chcesz sobie ulżyć, zakładasz dwie gumy na chuja, płacisz jej dwa złote, nawet zeta, idziecie do kibla, w krzoki albo gdzie ci pasuje poi prostu i profesjonalne fellatio z jej strony zrobione! Właściwie to nie zdziwiłbym się, gdyby ci obciągnęła na środku galerii w godzinach szczytu...
     - Ziom, kurwa... przecież to, kurwa, przerażające!
     - Tak, w istocie, jest to przerażające, jednak... to jej wybór, jej życie, jej praca... na czas obecny, na zasadzie... Nie mówię, że będzie ciągnąć za drobniaki przez cały swój żywot... Babka jest po trzydziestce, blondynka, trochę zaniedbana i przez swoich kumpli żuli też orana dnia każdego... parę razy widziałem jak szła z nimi w zaułki po dostaniu jebanego szluga, więc... więc przeorana musi być konkretnie... Jednakoż! Jednakoż widać, że jest dobrą i troskliwą osobą i mam po prostu nadzieję, że jakiś chłop ją kiedyś ogarnie... albo sama się ogarnie i... Wypijmy za jej zdrowie!
     Spod byka łypiąca już na wsio barmanka nalała im po kielonie orzechówki, panowie szkłem dźwięcznie się stuknęli, łyknęli, równie dźwięcznie o blat baru stuknęli (Skucha zbyt dźwięcznie - kieliszek roztrzaskał się w drobny mak, trafiając spod byka łypiącą już na wsio barmankę w oko prawie, tak że poczęła spod byka łypać łypiną przełypiej).
     - Powiedz mi, Skucha... dałeś sobie obciągnąć żulicy?
     - Nie dałem sobie obciągnąć, - zniżył brzmienie pijany już zacnie -  a dałem jej zarobić. To różnica...

     - No tak... jesteś pojebany, wiesz o tym? I obrzydliwy...
     - Nie pierdol, Łasic... w odpowiednim czasie, w odpowiedniej chwili, w odpowiednim stanie ducha... też dałbyś jej zarobić...
     - Tutaj nie zaprzeczę... - odrzekł również alkoholem sponiewierany już mąż młody.
     - Kurwa... w tym całym ścierwie... w tym systemie... w tym świcie... gdzie dobro ze złem walczy... i nie mówię tu o Bogu i Szatanie, ale w sumie to jedno i to samo... więc... Jeśli ci zidiociali politycy, te Trwamy, nie Trwamy, chujstwa wszelakie... oni muszą wiedzieć... muszą wiedzieć, że jeśli rzeczywiście jakaś walka spoza tego świata doczesnego istnieje i od wieków wciąż się toczy, to Szatan już, kurwa, dawno, dawno temu, za górami, za lasami, kurwa... Szatan ją wygrał, zwyciężył, postawił na swoim - zaszczepił w nas pociąg do złota, zmowy jednych przeciw drugim, korzystania z broni... i żaden Kościół tego nie zmieni... Tylko my możemy to zmienić... Pogodzić się ze swoim Szatanem i czynić dobro... i tyle... Bo o co tu chodzi, kurwa? O co chodzi na tym świcie pojebanym? 
     - Żeby, kurwa, każdemu żyło się dobrze. Tak po prostu... by żyło się dobrze...
     - Dokładnie, kurwa, mój companero... I jeszcze, by przez te burzliwe lata swego życia, pełne pewności i niepewności, dojść w końcu do tego, by dożyć to życie bez zmartwień, bez bólu, bez niedokończonych spraw, ale po prostu w spokoju. W świętym, kurwa, spokoju...




(C.D.N.)

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz