środa, 2 września 2015

J S M





Krwaw, biedny kraju! Panosz się tyranio,
Bezkarnie - cnota nie stawi ci czoła!
Tylko uczciwość mogła zrodzić taki
Szczery i czysty żal
Wieść sprzed godziny to już dawne dzieje:
Nowe nieszczęścia niesie każda chwila.
I po najdłuższej nocy świt nastanie. 

William Szekspir - Makbet



A-a-a...
Kotki mau
Chciały przejść
Przez rzeczkę
Piją, palą,
Czecha walą
Znalazły
Kładeczkę

Słowiańska pieśń ludowa





     - JSM! JSM! JSM! - wrzeszczeli wniebogłosy Bucefał i Łasic, zagorzali kibice KSK Karkonoszy i aktywni działacze Ruchu Narodowego, wysocy, łysi, dobrze zbudowani, zaczepni, butni i przeżarci metamfetaminą maksymalnie - inaczej tego nazwać nie można było, osiemnasty dzień bez snu, zakrapiany alkoholem, napojami izotonicznymi i jogurtami firmy Zott o smaku owoców leśnych; zabijali czas kradnąc po nocach kołpaki, agregaty i paliwo, ze sprzedaży których mieli na kolejne porcje kryształu oraz przepieprzanie reszty na maszynkach w kasynkach. Był drugi dzień września, a ponad pięćdziesięciostopniowym upałom ani się śniło przerywać skwierczącego patelnianego klimatu, trwającego już trzeci miesiąc. W Jeleniej Górze zaczęło powoli brakować wody, co jakiś czas wyłączano także prąd i gaz w losowych częściach miasta, by potem przywrócić je z powrotem, a odebrać w innych. No cóż, prawo rynku i dwudziestego pierwszego wieku, wieku kobiet, pederastów i onanistów, jak to często brutalni funfle lubili sobie przypominać w swych bezsensownych, trwających wieczność, przekrystalizowanych bełkotach. Było po drugiej w nocy i nic w tym wymarłym mieście widmo nie zapowiadało nadchodzących wydarzeń.
    - JSM! JSM! JSM! - krzyczeli dalej, stojąc niczym ostatni herosi swej mieściny po środku placu ratuszowego. Wtem, z jednej z tych niepozornych ciemnych uliczek, na które nigdy się uwagi nie zwraca, zaczęła powoli się do nich zbliżać srebrna suka, nie psia jednakowoż, tylko strażomiejska. Jechała z pięć na godzinę, więc pobudzeni panowie spokojnie dostrzegli cytat w cudzysłowach bijący po oczach swym kretynizmem, umieszczony na blasze bocznej - "CHRONIĘ I POMAGAM". Minęło z półtorej minuty, nim Strażnicy Miejscy zatrzymali się przy zakłócających ciszę nocną jegomościach. 
     - JSM! - krzyknął Bucefał i splunął suchą, gęstą śliną na ziemię. Wtedy to szyba strażomiejskiej suki otworzyła się po całości. W środku siedzieli Marek, na miejscu pasażera,
i Jarek, kierowca, funkcjonariusze Straży Miejskiej w średnim wieku, również pico nażarci, bo czemu by nie? I tak nic się dziać nie będzie, gorąc, duchota, a tak przynajmniej sobie polatają na służbie.
     - Przepraszam bardzo panowie, ale co oznacza to "JSM" - spytał się Marek.
    - Jebać Straż Miejską, wy kurwy, cwele pierdolone, chuje, ścierwo - odpowiedział grzecznie Łasic, po czym ze splendorem charnął flegmą ze ściekiem wymieszaną prosto na twarz funkcjonariusza prawa i porządku. I się zaczęło.
     Bucefał dostał w podbrzusze otwieranymi błyskawicznie przez Marka drzwiami przednimi strażomiejskiej suki i zaskoczony bólem oślepiającym upadł na ziemię, przybierając pozycję płodu, niepokonany zaś Łasic splunął flegmą po raz kolejny, tym razem jednak nie trafił na twarz strażnika, tylko na czubek jego głowy. Gdy uradowany upajał się rozprzestrzeniającą się warstwą swojej, Łasica Potężnego, Łasica Nieugiętego, Łasica Jedynego, śliny na włosiu funkcjonariusza Marka, ten wyciągnąwszy jednym ruchem zza pazuchy pałkę swą, cisnął go
z całej siły po kolanach, przez co kibol dołączył do pozycji płodu na glebie przy towarzyszu swym. 
     Jarek momentalnie, nie gasząc silnika, sięgnął po pałkę swoją i wyszedł na zewnątrz do partnera, poniżonego przez polskich wrogów publicznych. Żaden z funkcjonariuszy jednak nie mógł zdawać sobie sprawy, iż naczesiowani boruciarze są uzbrojeni po zęby w ostrza kuchenne. Więc gdy tak spokojnie podchodzili, nie spodziewali się, iż za moment wylądują na glebie również, gdyż i Bucefał i Łasic postanowili, w tym samym momencie niemal, przeorać stopy funkcjonariuszy Zwillingami - TWIN CERMAX - "nożami kucharza". Jucha trysnęła, ścięgna na stopach Marka i Jarka zostały zdewastowane, a krzyki ich przeokropne można było usłyszeć aż po drugiej stronie miasta. 
     W Polsce straż gminna i miejska jest to umundurowana formacja tworzona przez radę miasta mająca na celu ochronę porządku publicznego na terenie miasta (gminy). Podstawą ich działania jest ustawa o strażach gminnych (Dz. U. z 2013 r. Nr 0, poz. 1383). Zgodnie z jej zapisem (Rozdz. I, Art.2. pkt 3.) w gminach, w których organem wykonawczym jest prezydent miasta, straż nosi nazwę „straż miejska”.  
Straż miejska (gminna) ma na celu przede wszystkim ochronę spokoju i porządku w miejscach publicznych, a także ochronę obiektów komunalnych i urządzeń użyteczności publicznej. Informuje również społeczność lokalną o stanie i rodzajach zagrożeń, a także inicjuje
i uczestniczy w działaniach mających na celu zapobieganie popełnianiu przestępstw
i wykroczeń oraz zjawiskom kryminogennym i współdziała w tym zakresie z organami państwowymi, samorządowymi i organizacjami społecznymi.

     Zatem na to bezużyteczne jebane gówno idzie spora część pieniędzy z naszych pierdolonych podatków, stąd też ta naturalna zawiść Bucefała i Łasica do owej instytucji państwowej. Stąd także brak zahamowań w ostatecznym rozprawieniu się z wijącymi się
w bólu i rozpaczy Markiem i Jarkiem - wpierw wydłubali im oczy, obcięli nosy, uszy, palce
u dłoni i stóp, amputowali penisy, nakarmili ich nimi (choć Łasic Markowi uprzednio powsadzał go parę razy w odbyt), a na koniec wypruli zeń kiszki, by na odchodzące powolutku w stronę światła w drgawkach dusze Strażników Miejskich, będących jeszcze przez moment na padole tym, oddać odwodniony narkotykiem mocz. Przed tym wszak zrobili coś nader innego...
Bo czemuż by nie? Raz w dupę to nie pedał, zwłaszcza jak rżnie się konające, pokiereszowane ścierwa, prawda? A że akurat z tej ekscytacji po socjopatycznym katharsis, które i Bucefał
i Łasic doznali, pseudoefedryna spowodowała u nich przeolbrzymie erekcje, które musieli po prostu wykorzystać i z krzyża w coś spuścić. Gdy włożyli swe prącia w anusy wymiotujących krwią i wnętrznościami Marka i Jarka, przypomniała im się przygoda sprzed roku, przygoda mroczna, przygoda, w której ich niezastąpiony kompan, ich trzeci muszkieter, Raja, został stracony. Było to na ich pierwszym wyjeździe zagranicznym za chlebem. Wylądowali
w Londynie. Znaleźli pracę. Zarabiali. Któregoś dnia dowiedzieli się, iż jest w tej 12-milionowej mieścince miejsce, w której nie ma ani jednej kamery - Hyde Park. Co więcej, wieczorami zbiera się tam wielu-wielu-wielu homoseksualistów, ruchających się po krzakach, drzewach
i strumykach. Wyruszyli więc na łowy, znaleźli młodzieńca śpiącego, pedryla, na pewno, kurwa, pedryla, obudzili go skopaniem torsu, twarzy, brzucha i żeber, po czym oni - Bucefał i Łasic - posadzili skurwiela na kolana i podtrzymywali go, podczas gdy Raja wyciągnął na wierzch swojego grubego, obślizgłego, śmierdzącego kutacha, będącego o dziwo już we wzwodzie, a następnie wsadził na siłę w półprzytomne usta młodzieńca. Po chwili niestety rozległ się przerażający okrzyk bólu ze strony Rai, chłopak bowiem nie possał, nie pociumkał, nie połknął ani mililitra jego spermy, tylko ugryzł, przegryzł, posoka tryskać nieodzownie zaczęła, napletka wypluł, wyrwał się z uścisków zaskoczonych sytuacją sprzymierzeńców niedoszłego gwałciciela fellatio, i czmychnął gdzie pieprz rośnie. Obrzezany przypadkiem Raja przeszedł na judaizm i obecnie studiuje jidysz w Izraelu.
     Bucefał i Łasic nie byli tak głupi, na jakich mogliby wyglądać - po dojściu w odbytnice Marka i Jarka i oddaniu odwodnionego narkotykiem moczu na ich dogorywające truchła, przeszukali strażomiejską sukę, znaleźli czecha, zabrali radio, siedzenia, kołpaki, wentyle, by wyruszyć potem ku dalszej  nocy ówczesnej przygodzie.


Pan Harmonijka
(z wykorzystaniem twórczości
Andrzeja Sapkowskiego i wikipedia)
02.09.2015


           

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz